Recenzje uczniów NPRC - 11

Recenzja „Tajemnej historii” Donny Tartt

 

Miałam jakiś czas temu okazję przeczytać „Tajemną historię”, debiutancką powieść Donny Tartt. Jest to książka dość długa, ponieważ ma ponad sześćset stron; ukazała się we wrześniu 1992, wydana przez Alfreda A. Knopfa. W Polsce pojawiła się już w 1994 roku w tłumaczeniu Pawła Witkowskiego. Niestety trudno jest mi ją przypisać do jakiegokolwiek konkretnego gatunku; ma w sobie cechy powieści kryminalnej, również prozy psychologicznej, a w księgarniach znajdziemy ją na półce z literaturą piękną. Akcja toczy się w Stanach Zjednoczonych, pod koniec dwudziestego wieku. Powieść przedstawia nam dzieje szóstki młodych studentów filologii klasycznej, należących do elitarnej grupy jednego z profesorów uniwersytetu w Vermont. Poznajemy całą historię z perspektywy Richarda Papena, chłopaka z nieco uboższej rodziny, pochodzącego z Kalifornii. Chciał on się dostać wyłącznie na zajęcia z greki i łaciny, ale kosztowało go to niesamowicie dużo — przystąpienie do tych zajęć wymagało od niego porzucenia wszystkich innych. Od tego czasu miał tylko jednego wykładowcę, a sprawy zaczęły się komplikować. Poza Richardem Donna Tartt ma nam do zaoferowania jeszcze wiele barwnie wykreowanych bohaterów — poznajemy przecież też inne postaci — nieco ekscentrycznego profesora Morrowa, zimnego i niesamowicie inteligentnego Henry'ego, wyróżniającego się z tłumu Francisa, złotowłose bliźniaki — Camillę i Charlesa oraz dość kluczową postać w całej powieści, Edwarda ‘Bunny’ego'. Przez jakiś czas wszystko toczy się pomyślne.

Wykłady się odbywają, studenci tłumaczą teksty, poznają dzieła wielkich antycznych twórców lub wyjeżdżają do domu na wsi, należącego do krewnej Francisa, który staje się dla nich niesamowicie ważnym miejscem. Jednak to szybko się kończy — dochodzi do przypadkowej śmierci, która zostaje uznana za morderstwo, lecz nikt nie zna sprawców. Po jakimś czasie informacje o tym dostają się do kogoś, kto nie powinien o tym wiedzieć. Konsekwencją będzie drugie morderstwo. Jednak nie jest to wbrew pozorom wyłącznie powieść kryminalna, powiedziałabym, że nie jest nią nawet w zbyt wielkim stopniu — poznajemy morderców już w prologu, cała historia daje na wgląd na sprzeczne emocje nimi targające. Książka ta jest nazywana jedną z najlepszych powieści końca dwudziestego wieku. Ja całkowicie zgadzam się z tą opinią. Jest niesamowicie wciągająca, cały czas trzyma w napięciu, trudno się od niej oderwać. Została napisana w narracji pierwszoosobowej, której nigdy nie byłam fanką, jednak tutaj — nie wyobrażam sobie poznawania tej historii z perspektywy obiektywnego narratora, który spogląda na wszystko z boku. Emocje Richarda, głównego bohatera i również narratora, są bardzo ważne, często mamy możliwość zagłębić się w jego wspomnienia i przemyślenia. Wszystko wydaje się być bardzo naturalne. Śledzimy rozgrywające się wydarzenia z perspektywy dwudziestoośmioletniego już mężczyzny, który wraca do wspomnień z czasów uniwersytetu. Ten okres jego życia był dla niego przełomowy. Przeżywałam wszystkie jego emocje razem z nim, autorka wykonała naprawdę świetną robotę. Pozostali bohaterowie są również cudownie wykreowani, polubiłam praktycznie wszystkich. Na próżno tutaj szukać postaci nieskomplikowanych, sam narrator wzbudza w nas skrajne odczucia; jesteśmy w stanie go podziwiać, utożsamiać się z nim, aby za kilka stron poczuć do jego postaci obrzydzenie. Możemy odnieść wrażenie, że autorka bawi się naszymi emocjami, jednak nie w negatywnym tej frazy znaczeniu. Warto wspomnieć też klimat, który stworzyła Tartt, idealnie wpisuje się on w mój gust, towarzysząc mi każdej stronie, łapiąc za serce i doskonale trafiając w moją estetykę. Cóż, mogę powiedzieć, wszystko to wprawiło mnie w zachwyt. Trudno mi znaleźć jakiekolwiek minusy tej powieści, jedynie mogę zaznaczyć, że pierwsze trzydzieści stron było dla mnie nieco trudniejszych do przeczytania, ale raczej jest to kwestia przyzwyczajenia. Nie potrafiłam się wręcz oderwać od czytania, książka ta zajęła mi zaledwie dwa wieczory. Również nie mogłabym zapomnieć o stylu jej napisania, który zawładnął moim sercem; Tartt serwuje nam liczne, niesamowite opisy, naturalne dialogi, trafne nawiązania do kultury, nie kończąc oczywiście tylko na tym, lecz zbyt dużo jest tu wymieniania. Dodatkowym plusem jest okładka, która świetnie nawiązuje do tematyki filologii klasycznej, zdobyła moje serce od razu, kiedy ją zobaczyłam. Jednak to kwestia wydawnictwa. Moje ogólne wrażenie po lekturze tej powieści jest bardzo pozytywne — miałam naprawdę wysokie oczekiwania co do tej książki i zdecydowanie mogę powiedzieć, że je spełniła, a nawet była jeszcze lepsza niż myślałam. Skłoniła mnie do refleksji, myślałam o niej jeszcze przez jakiś czas po skończeniu i dosłownie nie byłam w stanie przeczytać nic nowego. Jestem nią w dalszym ciągu zachwycona i z pewnością sięgnę po inne powieści tej autorki.

                                                                                    Hanna Hermann 1c